Francja, 1956 rok. Cztery lata po wydarzeniach dziejących się w opactwie St. Carta, demoniczna zakonnica zwana Valakiem ponownie zaczyna straszyć. Jej obecność poprzedza zabójstwo pewnego księdza. Siostra Irene raz jeszcze stanie twarzą w twarz ze złym duchem.
Francja, 1956 rok. Cztery lata po wydarzeniach dziejących się w opactwie St. Carta, demoniczna zakonnica zwana Valakiem ponownie zaczyna straszyć. Jej obecność poprzedza zabójstwo pewnego księdza. Siostra Irene raz jeszcze stanie twarzą w twarz ze złym duchem. ar23s
Obecna ekranizacja nie dyskontuje twórczych (o ile takie były) zalet gatunku, lecz raczej je uzupełnia pod względem warsztatowym przeczytaj recenzję
Całkiem przyjemny, chociaż scenariuszowo niedopracowany horror. Reżyser, Michael Chaves, skutecznie buduje i utrzymuje napięcie, lecz finalnie zabrakło mu lepszej historii do odpowiedzenia. przeczytaj recenzję
„Zakonnica II” przez mało ciekawy scenariusz marnuje potencjał wypracowany przez pierwszą część. przeczytaj recenzję
„Zakonnica 2” ma naprawdę ładne zdjęcia i kilka niezłych pomysłów, ale gdy jump scare goni jump scare, siłą rzeczy uodparniamy się i przestajemy reagować zgodnie z założeniami reżysera. przeczytaj recenzję
A więc wracamy do świata demonicznych zakonnic i nawiedzonych klasztorów. "Zakonnica 2", reżyserowany przez Michaela Chavesa i napisany przez Akelę Cooper, to sequel, który miał potencjał, ale niestety nieco się zagubił w swojej własnej mitologii. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to atmosfera. Chaves zna się na rzeczy, jeśli chodzi o budowanie napięcia. Sceneria Francji z 1956 roku jest wręcz klimatyczna, a dźwięk i muzyka są na wysokim poziomie.
Ale zanim zaczniemy się zachwycać, musimy porozmawiać o scenariuszu. Akela Cooper stworzyła opowieść, która ma swoje momenty, ale niestety brakuje jej spójności. Siostra Irene, która ponownie staje twarzą w twarz z Valak, nie dostaje wystarczająco dużo materiału, by jej postać mogła się rozwijać. Zamiast tego, film skupia się na efektownych, ale płytkich scenach strachu.
Nie można też nie wspomnieć o pewnych niewykorzystanych okazjach. Mamy tu do czynienia z sequelem globalnego przeboju, więc oczekiwania były wysokie. Niestety, film nieco się gubi w swojej własnej mitologii i wprowadza elementy, które więcej komplikują niż wyjaśniają.
Jeśli jesteś fanem uniwersum "The Conjuring", to film z pewnością dostarczy ci dawkę adrenaliny. Ale jeśli szukasz czegoś więcej – głębokiej fabuły, rozwiniętych postaci i przemyślanej mitologii – to możesz się poczuć rozczarowany.
Podsumowując, "Zakonnica 2" to film, który miał wszystko, by być kolejnym hitem w uniwersum "The Conjuring", ale niestety nieco się zaplątał. Dlatego moja ocena to solidne 6/10. Nie jest to film, który zostanie zapamiętany na lata, ale jeśli szukasz czystej rozrywki i kilku przerażających momentów, to warto dać mu szansę.
Ta strona powstała dzięki ludziom takim jak Ty. Każdy zarejestrowany użytkownik ma możliwość uzupełniania informacji
o filmie.
Poniżej przedstawiamy listę autorów dla tego filmu:
Pozostałe
Proszę czekać…
Mimo wielu luk i niedociągnięć w scenariuszu, trzeba oddać hołd duetowi reżysera i operatora za stworzenie estetycznie przemyślanego filmu. W produkcjach z tej serii kluczowa jest gra światłem i cieniem – obraz musi być dostatecznie jasny, by widz miał świadomość otaczającej go akcji, a jednocześnie na tyle mroczny, by w cienistych zakątkach ukrywać postać demonicznego zakonnika, tak, by widz zastanawiał się, czy naprawdę dostrzega fragmenty jej stroju, czy może to jedynie jego wyobraźnia. Ta mistrzowska manipulacja światłem doskonale zanurza nas w uniwersum filmu, potęgując uczucie grozy.
Choć zdjęcia Nyby wykraczają poza zwykły mrok, przynoszą ze sobą mnóstwo klimatu. Charakteryzują się intrygującym światłem, emitującym z niezwykłych, niekonwencjonalnych miejsc, które często odbiegają od realistycznego postrzegania rzeczywistości. Wybór kadrów jest przemyślany tak, aby bawić się oczekiwaniami widza – często przez akcentowanie na pierwszy rzut oka nieistotnych, lecz estetycznie wykonanych detali, które mogą rozproszyć uwagę. Z drugiej strony, umiejętnie skrywa ważne elementy, wykorzystując do tego ruch kamery czy interakcje aktora. Jeśli chodzi o ścieżkę dźwiękową – tu niestety film nieco traci. Proszę jednak o nieprzekreślanie całego dzieła na tej podstawie.
Muzyka autorstwa Marco Beltramiego jest nacechowana klimatem, pełna posępnego tonu, momentami przepełniona nutą melancholii. Niemniej jednak jej obecność w filmie jest zbyt dominująca i momentami zbyt głośna. Kilka razy odniosłem wrażenie, że zamiast podkreślać emocje, muzyka rozprasza i zakłóca odbiór danej sceny. Przykładowo, w scenie, w której Irene wraca do klasztoru, wóz zakonnic utyka w błocie, a by go uwolnić, trzeba podłożyć deski pod koła. Akcja jest prosta, a mimo to towarzyszy jej przytłaczająco głośna i mroczna ścieżka dźwiękowa, która nie do końca pasuje do atmosfery momentu.